piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 4 - " Ona ci się podoba "

Justin POV

Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Czy on robi sobie ze mnie jaja? Nie zamierzam nikogo w sobie rozkochiwać, a już na pewno nie Lily. Ona zasługuję na prawdziwą miłość, a nie na jakiegoś dupka, który będzie z nią po to by chronić własną dupę.
- Nie ma mowy Marco. Nie zgadzam się. - Powiedziałem ciągnąc się za końcówki włosów. Kompletnie nie wiedziałem co im odbiło, żeby wymyślać taki plan. Jestem pewien, że brunetka nic nie powie jak puścimy ją wolno.
- Justin...Jak to do cholery się nie zgadzasz?! Co to niby ma znaczyć ? - Jego szczęka się zacisnęła, a ręce uformowały w pięści.
- Normalnie Marco, normalnie...Nie będę jej w sobie rozkochiwać, a później rzucać jak pierwszą lepszą. Ona na to nie zasługuję. ! - Dopiero po chwili zorientowałem się co powiedziałem. Blondyn patrzył na mnie ze zdziwieniem. Zresztą nie dziwię mu się.
- Bieber...Ona ci się podoba !
- Nie, nie podoba mi się.
-Właśnie, że tak.
-Właśnie, że nie.
-To zrób tak jak ci każemy.
-Nie.
-Czemu?
-Bo nie.
-Widzisz...Podoba ci się.
-Ona mi się nie podoba! A jak tak bardzo ci zależy to zrobię to i udowodnię, że mi się nie podoba. - Powiedziałem chociaż sam nie do końca wiedziałem co mam teraz robić. Wypchnąłem Marco za drzwi i opadłem na łóżko.

Tak cholernie nie chciałem robić tego Lily, ale teraz nie mam już wyjścia. Niektórzy mogliby powiedzieć, że rozkochanie w sobie dziewczyny, a później rzucenie jest dla mnie niczym strasznym, ale ci co znają mnie lepiej wiedząc, że tak nie jest. Raz w życiu byłem zakochany. Raz. Jeden, jedyny raz. Tak bardzo ją kochałem. Niestety ona postanowiła mnie rzucić, ponieważ założyła się ze swoją przyjaciółką, że do dwudziestu pięciu lat będzie sama. Rozumiecie? Zerwała ze mną dla jakiegoś głupiego zakładu, a ja ją tak bardzo kochałem. W większej mierze dlatego właśnie zacząłem brać. Po tym jak mnie zostawiła nie umiałem się z tym pogodzić wziąłem raz, drugi, trzeci....aż w końcu popadłem w nałóg, w którym trwam do dziś.

Obudziłem się rano i zerkając na zegarek zauważyłem, że jest już 9.57. Kurwa...znowu zaspałem do szkoły. No, ale bynajmniej mam wymówkę żeby już tam dzisiaj nie iść. Poszedłem do szafy, wyjąłem z niej dresy oraz białą koszulkę i ruszyłem na dół zrobić sobie coś do jedzenia. Postanowiłem, ze zrobię sobie jajecznicę. Tak...jest tak jak myślicie. Jajecznica to jedyne danie, które umiem przygotować. No...może jeszcze poza naleśnikami, które wychodzą mi mistrzowsko. Wyjąłem wszystkie potrzebne produkty i zabrałem się do gotowania. Po około 10 min. moje danie było gotowe. Usiadłem do stołu i zacząłem jeść posiłek myśląc o tym co mam zrobić żeby Lily się we mnie zakochała. Przecież ona się mnie boi nie ma do mnie zaufania, a teraz tak od zaraz ma się we mnie zakochać...Chwila, chwila...a pro po brunetki. Kurwa. Ona nie jadła nic od dwóch dni. A piła tylko szklankę wody, którą jej wczoraj zaniosłem. Szybko odstawiłem swoje jedzenie na bok i zacząłem przygotowywać drugą porcję dla dziewczyny. Bo przecież nie chcemy, żeby nam tutaj z głodu umarła co nie ?

Zszedłem powoli po schodach do piwnicy, w której znajdowała się Lily. Prawie bezdźwięcznie otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Rozejrzałem się dookoła i ujrzałem mała istotę leżącą w rogu pomieszczenia. Spała z podkulonymi nogami. Momentalnie zrobiło mi się jej żal. Musiało być jej strasznie nie wygodnie. Podszedłem do brunetki stawiając talerz z jedzeniem obok na małym stoliczku. Lekko ją szturchnąłem jednak dziewczyna ani drgnęła. Powtórzyłem czynność jeszcze kilka razy, aż w końcu dziewczyna otworzyła niepewnie oczy.  Było w nich widać smutek i ból.
-Cześć Lily. - Powiedziałem pomagając jej usiąść jednak dziewczyna była tak wyczerpana, że ledwo zdołała siedzieć. - Przyniosłem ci coś do jedzenia i picia. - Podałem jej talerz z jajecznicą oraz szklankę z sokiem pomarańczowym. Lily próbowała wziąć do ręki widelec jednak jej ręce zbyt drżały by jej na to pozwolić. Zauważając to przechwyciłem od niej widelec po czym nabrałem na niego trochę jedzenia i skierowałem w stronę ust brunetki. Ta jednak nie za bardzo wiedziała jak ma się zachować.

Dziewczyna zjadła wszystko po czym poszła spać dalej. Była totalnie wyczerpana. Zresztą nie dziwię jej się. Postanowiłem zanieść ją do swojego pokoju na wygodne łóżko. Włożyłem rękę pod plecy i kolana brunetki, a następnie trzymając ja jak mąż trzyma pannę młoda udałem się do góry do swojego pokoju. Lily była taka leciutka, że nawet nie czułem, że kogoś niosę. Najdelikatniej jak tylko potrafiłem położyłem nastolatkę na łóżko i okryłem kocem. Wyglądała tak niewinnie i pięknie. I pomyśleć, że będę musiał zrobić taką krzywdę tej dziewczynie.

Lily POV
Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Szybko rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam, że nie jestem już w tej brudnej piwnicy tylko w jakimś pokoju, który naprawdę bardzo mi się podobał. Był prawie cały szary tylko meble były białe. Od razu wiedziałam, że jest to pokój jakiegoś chłopaka.

Spojrzałam w stronę drzwi i ujrzałam Justina z talerzem w ręce oraz wymalowanym uśmiechem na twarzy. Mimowolnie odwzajemniłam uśmiech na co szatyn się cicho zaśmiał, a ja odwróciłam wzrok.
-Cześć Piękna. - Powiedział siadając na krańcu łóżka. - Przyniosłem ci coś do jedzenia. - Podał mi talerz z kanapkami. Po czym podszedł do szafki i wyjął z niej jakąś bluzkę i szare dresy, które rzucił w moją stronę.
- Po co mi to?- Spytałam niepewnie nie bardzo wiedząc o co chodzi chłopakowi, ten jednak zaśmiał się cicho.
-Przecież nie będziesz wiecznie siedzieć w tych swoich brudnych ciuchach co nie ? -  Rozbawiony dodał po chwili. - Tu jest łazienka. - Wskazał na białe drzwi w swoim pokoju. - Zjedz to, a później przebierz, wykąp i wiesz...Zrób to co robią dziewczyny w łazience. - Zaśmiałam się z jego zakłopotania. Chłopak to zauważył dlatego rzucił mi złowrogie spojrzenie. - Takie śmieszne...Jak już to zrobisz to zejdź na dół. Będę czekać. - Puścił mi oczko i opuścił pomieszczenie.

Przeglądałam się w lustrze. Nie wyglądałam tak źle. Trochę przy duże spodnie i włożona w nie tak samo za duża bluzka z moimi rozpuszczonymi, brązowymi włosami nie wyglądały tak źle. Mogę powiedzieć, że wyglądałam całkiem dobrze. Tak...normalnie. Wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę drzwi. Złapałam lekko klamkę i wyszłam z pomieszczenia. Zeszłam na dół lekko skrępowana nie wiedząc kto tam jest. Ujrzałam Justina siedzącego na skórzanej kanapie z pilotem w ręce. Spojrzał w moim kierunku, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Myślałem, że zajmnie ci to więcej czasu. - Rzucił po czym wyłączając telewizor podszedł do mnie wręczając mi skórzaną kurtkę, która o dziwo była na mnie dobra i czarne trampki w moim rozmiarze. Nie chciałam wiedzieć skąd zna mój rozmiar buta, a ni skąd ma te buty dlatego bez słowa ubrałam to na siebie i ruszyłam za szatynem.
- Gdzie my właściwie idziemy? - Spytałam, a brunet odwrócił się w moją stronę, a na jego twarzy widniał cwaniacki uśmiech.
- To niespodzianka kochanie...

2 komentarze:

  1. Świetne opowiadanie jak i fabuła *.*
    Pisz dalej masz talent :)

    OdpowiedzUsuń