wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 6 - " Jak powiem skacz, to skaczesz. Rozumiesz ?! "

Justin POV
Minęły już trzy dni od kąt Lily usłyszała moją rozmowę z chłopakami. Od tamtej pory nie chce mnie widzieć. Siedzi cały czas w piwnicy, a jedzenie zanosi jej Marco. Bardzo się polubili. Z jednej strony żałuję, że to powiedziałem, ale z drugiej strony to przecież czysta prawda, więc czemu miałbym się tym przejmować ?

Wstałem z łóżka i skierowałem się w stronę łazienki, biorąc po drodze ubrania z szafy. Wybrałem czarne spodnie zwężane na dole z lekko opadającym krokiem i siwą bluzkę z krótkim rękawkiem, a do tego białe, niskie converse. W takim stroju czułem się najlepiej.

Skierowałem się w stronę kuchni. Byłem strasznie głodny. Nie zdążyłem przekroczyć progu, a już poczułem piękny zapach tostów. Wchodząc zauważyłem Marco kręcącego się po pomieszczeniu. Wziąłem szklankę i nalałem sobie soku. Chciałem zjeść jednego tosta jednak zanim zdążyłem po niego sięgnąć dostałem po łapach.
- Nie ruszaj tego. To dla Lily. - Powiedział stanowczo zabierając talerz i kierując się w stronę drzwi.

Nagle od niechcenia wypaliłem.
- Poczekaj ! - Blondyn zatrzymał się przekręcając głowę w moją stronę. - Ja to jej zaniosę. - Podszedłem do niego i zabrałem talerz. Ten spojrzał na mnie dziwnie. - No co ?
- Nie jestem pewien czy ona chcę ciebie widzieć.
- Ale ja chcę ją widzieć, więc nie za bardzo ma wybór. - Uśmiechnąłem się zwycięsko i ruszyłem w stronę piwnicy.

Zapukałem i wszedłem do środka. Nie rozumiem czemu ta dziewczyna tu siedzi. Przecież nie zabroniliśmy jej chodzić po domu i w ogóle. Brunetka spojrzała na mnie, a na jej twarzy pojawił się lekki, prawie nie zauważalny grymas.
- Przyniosłem ci śniadanie. - Powiedziałem łagodnie i podałem Lily talerz z jedzeniem.
- Jak bym nie widziała. - Dziewczyna ironicznie na mnie spojrzała i zabrała talerz. Nie wiedziałem czy powinienem teraz wyjść, czy zostać i wszystko wyjaśnić. Tylko, że tu nie ma co wyjaśniać. Taka prawda.
- Masz zamiar tu stać i patrzeć się jak jem, czy łaskawie stąd wyjdziesz ? - Powiedziała lekko wkurzona. Chyba moje towarzystwo nie przypadło jej do gustu.
- Popatrzę jak jesz. - Puściłem jej oczko i usiadłem pod ścianą na przeciwko dziewczyny. Ta tylko spojrzała się na mnie ze złością i zaczęła jeść tosty.

Lily POV
Ale ten debil jest denerwujący. Siedzi i lampi się jak jem tosty. To jest, aż tak bardzo interesujące ? Dlaczego on tu w ogóle przyszedł? Nie mam zamiaru spędzać z nim czasu. Mimo, ze minęły już trzy dni mi nadal w głowie odtwarzają się jego słowa " Każda dziewczyna to dziwka ". Nie mogę uwierzyć, że on ma takie zdanie o dziewczynach, a w tym też o mnie. Niby nie powinno mnie to obchodzić, ale nie wiedzieć czemu obchodzi.
- Mam dla ciebie propozycję. - Z rozmyśleń wyrwał mnie głos szatyna. Co on do cholery wymyślił? Spojrzałam na niego pytająco tym samym pokazując, by mówił dalej o co mu chodzi. - Zabieram cię dzisiaj w jedno miejsce. - O nie, nie, nie. Nigdzie z nim nie idę. Najpierw wyzywa mnie od dziwek, a teraz mam gdzieś z nim iść ? Może tak osobiście nie powiedział mi, że jestem dziwką, ale przecież ja to dziewczyna nie? A on powiedział, że KAŻDA   dziewczyna to dziwka, więc ja tez się zaliczam.
- Nie mam zamiaru nigdzie z tobą iść.
- Ale ja się ciebie nie pytam, tylko ci oznajmiam. - Powiedział z kpiącym uśmieszkiem na twarzy. Czy on jest jakiś nienormalny czy nienormalny ?
- Z tego co mi wiadomo to miałeś dla mnie propozycję, więc powinnam mieć jakiś wybór co nie?
- Oj tam, oj tam. Nie marudź, tylko się ubieraj. Czekam przed domem. Masz pięć minut. - Puścił mi oczko i opuścił pomieszczenie.


Zatrzymaliśmy się koło jakiegoś lasu. Niby nie powinnam się bać, bo jest coś około 12.00, ale ja nie wiem co przyjdzie temu dupkowi do głowy. Może chcę mię zgwałcić ? Nie, nie...nie mogę tak myśleć koniec.
- Po co tu przyjechaliśmy? - Spytałam, gdy Justin otworzył mi drzwi od samochodu i gestem ręki pokazał bym wysiadła.
- Zobaczysz. - Kolejny raz dzisiejszego dnia puścił mi oczko i ruszył w głąb lasu. Chwilę się zastanawiałam czy powinnam iść, czy nie, jednak nie mam nic do stracenia. Przecież i tak już jestem porwana. Udałam się za chłopakiem.

Szliśmy jakieś 10 minut, gdy doszliśmy na jakieś wzgórze. Justin spojrzał w moją stronę i wskazał ręką, żebym pierwsza weszła na mały pagórek. Niepewnie ruszyłam do przodu. Nie wiedziałam co tam jest i czego mogę się spodziewać. Przyśpieszyłam i gdy byłam już na górze to zaniemówiłam. Moim oczom ukazało się piękne jezioro, a w okół niego lasy. Wszystko wyglądało tak naturalnie...tak pięknie. Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Szatyn ustał koło mnie i tak jak ja wpatrywał się w piękny krajobraz.
- Tu jest...Pięknie. - Zerknęłam na chłopaka, który spojrzał w moją stronę i przytaknął.
- Wiem. - Odpowiedział jakby rozmarzony. Justin był teraz taki opanowany i spokojny. Nigdy wcześniej nie widziałam go takiego. Jakbym widziała całkiem innego człowieka. Może chłopak ukrywał się pod jakąś maską jak te czarne charaktery z filmów. Dla innych są oschli, aroganccy, ale gdy są sami bądź z osobami, którym ufają stają się całkiem inni. Ale w takim razie Justin musiałby mi ufać, a to przecież absurd. Znamy się około 5 dni, jeśli dobrze pamiętam, więc nie ma szan, że szatyn mi ufa.
- Lily...- Moje rozmyślenia przerwał głos chłopaka. Spojrzałam w jego stronę pytająco tym samym dając znak by kontynuował swoją wypowiedź. - Chciałem..- Szatyn się chwilę zawahał. - Chciałem...cię przeprosić. - Tymi słowami totalnie mnie zaskoczył. Że niby Justin Bieber mnie przeprasza. I w dodatku nie wiem za co. Nie zrobił mi nic za co mogłabym się na niego obrazić. Chociaż...może on chcę mnie przeprosić za to co powiedział trzy dni temu.
- Za co mnie przepraszasz ?
- Za to co powiedziałem, nie miało to tak zabrzmieć. Nie uważam, że każda dziewczyna to dziwka. Po prostu byłem wkurzony, nie wiedziałem co mówię. To prawda, że nie mam zbyt dużego szacunku do dziewczyn i kobiet, ale nie do wszystkich. Są takie dziewczyny, które bardzo szanuję. - Zrobił krótką przerwę i za chwilę dodał. - Przepraszam, bo wiem, że cię to zabolało. - Spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem, a ja nie wiedzieć czemu podeszłam do Justina i się w niego wtuliłam.


Justin POV
-...Przepraszam, bo wiem, że cię to zabolało. - Skończyłem swoją wypowiedź i spojrzałem na dziewczynę. Ta nic nie powiedziała tylko podeszła i się do mnie przytuliła. Nie za bardzo wiedziałem o co chodzi, jednak od razu oddałem uścisk. Myślałem, że będzie na mnie zła, albo powie, że nie obchodzi ją to. Ale tego, że tak zaaraguję się nie spodziewałem.

Lily odkleiła się ode mnie po chwili i spojrzała w moje oczy. Widziałem, że czuła się niezręcznie, jednak nie wiedziałem co mam powiedzieć. Byłem tak samo zaskoczony jej gestem jak ona.
- Ym...Przepraszam. Nie pow...- Nie dałem jej dokończyć, bo położyłem palec na jej ustach.
- Nic się nie stało. - Posłałem jej uśmiech, który odwzajemniła.- Przecież jesteś moją żoną co nie ? - Przypomniałem sobie właśnie, że przecież my nadal, gdy jesteśmy poza domem musimy udawać małżeństwo. Szatynka spojrzała na mnie ironicznie.
- Byś chciał Bieber ! - Wytknęła w moją stronę język, po czym odwróciła się napięcie i ruszyła w stronę samochodu.

Otworzyłem dziewczynie drzwi, a po chwili sam obszedłem samochód dookoła i wsiadłem do środka. Odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę domu. Dziewczyna cały czas przyglądała mi się z zaciekawieniem.
- Zrób zdjęcie starczy na dłużej. - Puściłem jej oczko na co przewróciła teatralnie oczami.
- Dupek ! - Hola, hola. Chyba się przesłyszałem. Czy ona nazwała mnie właśnie dupkiem ?
- Jak ty mnie nazwałaś ?! - Chciałem brzmieć groźnie, ale nie za bardzo mi wyszło.
- Tak jak słyszałeś Bieber ! Nazwałam cię dupkiem. - Powiedziała z triumfalnym uśmieszkiem na twarzy. O nie, nie będzie tak mała ze mną pogrywać. Jedną ręką trzymając kierownicę, drugą zacząłem ją łaskotać. Dziewczyna zwijała się ze śmiechu,jednak ja nadal nie przestawałem.
- Ju...Jus...Justin. Prze...Przestań. - Próbowała powiedzieć przez śmiech. Chciałem coś powiedzieć, gdy usłyszałem takie, jakby cykanie. Przestałem łaskotać Lily. Próbowałem odszukać miejsca, z którego dochodzą te dźwięki i wtedy spojrzałem na radio, w którym pojawiały się, co chwila mniejsze cyferki. O Kurwa.
20
19
18
- Lily. Jak powiem skacz, to skaczesz. Rozumiesz ?! - Krzyknąłem w stronę dziewczyny.
- Co ? -Próbowała cokolwiek zrozumieć, jednak byłą zdezorientowana.
17
16
15
14
- Spytałem czy rozumiesz ?! - Kolejny raz krzyknąłem.
13
12
11
10
9
Nie słyszałem odpowiedzi.
8
7
6
- Rozumiem.
5
4
3
2
 - Skacz! - Nim zdążyłem upaść usłyszałem wybuch. 

__________________________________________________________________

W końcu jest. ! 6 rozdział.
Nie do końca wyszedł tak jak chciałam, ale ujdzie.
Mam nadzieję, że nie jest za dużo błędów. Pisałam go w szkole na Polskim i nie zdążyłam sprawdzić, więc za wszystkie błędy przepraszam.

Chciałam jeszcze podziękować za komentarz po rozdziałem piątym. To wiele dla mnie znaczy. Naprawdę. :D
Kolejny rozdział powinien pojawić się w czwartek wieczorem, bądź w piątek z rana. :D
Do kolejnego. <3

3 komentarze:

  1. Aaaaaaa czy oni przeżyją??? Powiedz ze ta!!! Rozdział jak zwykle Boski nie będę się rozpisywać ale... WOW uwielbiam Cię dziewczyno!!!! :-*
    Życzę dduuuuużo weny i czekam na nexta!
    ^^Elizuś^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ! :) Czekam na next ! ;)

    http://justin-and-ana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. *.* Zakochałam się w tym opowiadaniu <3 czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń